Ona leży na ziemi, płacze, zalała się łzami
On wierzy, że się nie zmieni raczej, poniżała za nic
Nie mogą ciągle żyć z tymi wrzaskami
W końcu trzeba przeciąć nić, on trzaska drzwiami
Na dworze szklana pogoda płynące maskuje łzy
Boże, po co ta przeszkoda?! Codziennie czuję wstyd
Ona widzi we mnie wroga, podłym gestem rani
Ja tak bardzo ją kocham, przecież nie jestem ze stali