nareszcie. przemyślałam wszystko.
mam dość fotoblogowego życia. ciąży to na mnie cholernie. kiedyś było to dla mnie frajda i wg, a teraz odbieram to jak jakiś cholerny obowiązek napisania czegoś! codzinnie wchodze na nowe pb i co widze? tnące sie laski Oo. mam tego cholernie dość. nie bd sie tu na ten temat rozpisywac bo nie mam zamiaru nikogo obrażać. w bułgarii(dzisiaj wróćiłam) po prostu nie mogłam sie doczekac kiedy wpisze to moje ukochane 'vergessene483.fbl.pl', a teraz nie czuje z tego żadnej satysfakcji. te fotoblogowanie stało się jakimś cholernym nałogiem, którego mam dość. jestem pewna, że jeszcze kiedyś coś tu napisze. może nawet za parę dni, tak. nie mogę oprzeć sie pokusie żeby nie napisać tym paru osobą, co było w bułgarii. tak cholernie się tam zmieniłam, spojrzałam na wszystko z innej strony. tak... nawet na th. dalej jestem 'napaloną' fanką, ale coś wygasa. po prostu nie mogę słuchać o kolejnych koncertach w USA, a nawet tych we włoszech czy genewie. dostaje szału kiedy słysze, że te koncerty są całkowice wyprzedane i że koncert był zajebisty. może i jestem zazdrosna o to że tak nie mówią o pl(no bo jak mają mówic skoro nie ma tego jendego pjerdolonego koncertu?!), nie wiem. fanką zostaję nadal, jestem tego pewna. bo dalej podniecam sie na widok toma i dalej wieszam te kawałki papieru na ścianach. coraz więcej ludzi zaczyna mnie po prostu olewać, a ja tego nienawidze. pełno z was ma tam jakieś przyjaciółki w całej polsce, spotyka sie z nimi na wakacjach. a ja gnije w tym domu sama, bez nikogo. kiedy wy się spotykacie ja gapie sie tępo w ekran komputera. mam tam te pare przyjaciółek, jedna mieszka obok mnie, ale to nie to samo. czuje sie cholernie i zajebiście samotna. macie mnie wszyscy w dupie, wiem. i nie chodzi o to, że nie komentujecie tych moich żałosnych notek. to po mnie akurat spływa. ja staram sie być na wasze każde zawołanie, a jak ja o coś proszę to już was to nie obchodzi. przykładów nie bd podawać. szczerze, chce mi się płakać teraz. ale nie będę. nienienienie.
do tego za 3 dni mija rocznica śmierci kogoś kogo bardzo kochałam. kto był mi bardzo bliski. kogo miałam na każde zawołanie i za kim prawie nie płakałam kiedy jego żywot dobiegł końca. tak, mam cholerne wyrzuty sumienia. dzisiaj moja matka powiedziała mi ze szczegółami jak ta osoba umarła. jego ostatnimi słowami było 'czy oni już wracają?'. kiedy otrzymał odpowiedz umarł...tak nagle. nie chciał psuć nam wakacji. umarł kiedy byliśmy w drodze. do tego jak byłam w drodze do niemiec, a rodzice do polski.no i na pogrzebie nie byłam. nie mogłam sama samolotem wracać. teraz przed oczami stanęły mi wszystkie wspólne chwile... płaczę. bez bicia przyznaje sie że uroniłam łzy. przepraszam....
ja wiem ze tego nie przeczytacie.
ale te kilka minut was nie zbawi. . .