Pomysł ze spaniem okazał się bardzo optymistyczny, a jak wiadomo, u mnie o optymizm ciężko to i spanie nie wyszło...
Za dużo myślę, stanowczo za dużo, idę złym tokiem rozumowania i brak mi zaufania, bo martwię się cały czas co będzie zaraz. Po prostu. Martwię się na zapas, chociaż w niczym mi to nie pomaga.
Są wzloty i upadki, a ja cały czas mam nadzieję, że będzie tylko lepiej (a nadzieja matką głupich). Ale zwalam winę na siebie, bo wiem, że jest moja i w sumie nie trzeba jej zwalać na mnie... bo ona już tam jest (a każda matka kocha swoje dzieci).
AGRH! Wstyd mi za samą siebie. Pacnij mnie ktoś mocno w twarz! ;(