Mój bukiecik ślubny <3
Nawet w moich wyobrażeniach nie był taki piękny, taki mój!
Autentycznie widzę w nim siebie ;)
Ostatnio zauważyłam, że powiedzenia:
"coś się kończy, a coś zaczyna" ,
"coś się musi skończyć, aby coś się mogło zacząć"
naprawdę się sprawdzają, i wydarzają się dosłownie w tym samym momencie!
Coś się kończy - CIACH! - coś się zaczyna! Równowaga zachowana ;)
Dzisiaj oprócz obiadu u rodziców i zakupów z mamą, za wiele się nie działo,
za to czekał mnie bardzo miły wieczór - rendez-vous na skajpaju z moim Rysiaczkiem <3
Tak strasznie śmiałyśmy się z tego, jaka jestem teraz biedna, że aż płakałyśmy ze śmiechu,
a ja nawet się spociłam, ALE! Generalnie, jakby ktoś pytał - czuję się "dobrze" :D
Za to jutrzejszego wieczoru zapewne będę czuła się więcej niż dobrze,
bo mamy w planach pałaszowanie pizzy z Patisonami i Harisonami, mamma mia!
Pizza tak bardzo za mną chodzi, ale tak bardzo, i od tak dawna, że oh my goodness!
Takie szczęśliwości na samą myśl, odliczam godziny! :D :D :D
A na myśl o zbliżających się niedługo
wycieczkach, imprezach urodzinowych i majówkach, aż świecą mi się oczy! <3
Mogłaby Bozia jeszcze dać trochę więcej zdrowia i będzie perfecto ;kciuk w górę;
Całuję Wasze mordki i życzę miłego piątku, piąteczku, piątunia! :* :* :*