Mój wspaniały husband - drwal bez brody - ołtficik miał dojebany <3
Nie spodziewałam się, że dzisiejszy dzień może być dla mnie dobry, szczególnie gdy po przebudzeniu poczułam taki brzydki ból gardła. Już prawie odwołaliśmy zimoognisko, ale przecież to, że ja choruję, nie musi oznaczać, że inni mają cierpieć razem ze mną. I dobrze się stało, bo wieczorem poczułam się lepiej i posiedziałam z nimi przy ognisku ;) Piliśmy grzańca, a podobno dobrze robi na gardełko, na głowę zresztą też :D Przy ognisku było cieplutko, a kiełbaska przepyszna - ciesze się, że nie musiałam na nią czekaż aż do majówki ;) Szajbusy zawsze sobie poradzą! <3 Mam tylko nadzieję, że jutro tego nie pożałuję i nie poczuję się jeszcze gorzej, a tak też może być :( Trzymajcie proszę kciuki za Błaszczykową! Po ognisku poszliśmy zagrzać się do domu, zostały z nami kochane Pelbory i Dejmon, i po raz 1234567890 obejrzeliśmy film z wesela ;lubięto; :D A jutro znowu, pewnie więcej niż raz! Ja piarmandole... :P Super wieczór, dziękuję misiaczki!
Sylwiuszku, i jak, świeciłaś się po naszyym sfermentowanym winie? <3 Niczym łuna? Hahahahahah :D
Już za Wami tęsknię, i z tej tęsknoty zaczynam pokaszliwać, o nie! :(
Całuję (na szczęście wirtualnie, bez zarażania) moje disco-polowe dziewczyny, szczególnie Sylwię i Nacię
- mam dla Was nowy hicior, znowu o oczach! :D :D :D Mi bardzo przypadł do gustu, gwałcę replay *.*