'Najbardziej lubiłem, kiedy Nina mówiła sama do siebie.
Urodziła się na wiosnę.
Latem, kiedy wieczory były coraz dłuższe,
nieraz leżała przy otwartym oknie i wypatrywała,
co się dzieje na niebie. Gaworzyła.
"Boże - myślałem. - Słyszę teraz ten najbardziej pierwotny język.
Nina mówi jakieś najbardziej święte rzeczy, jakie można powiedzieć, niemal śpiewa".
Słuchając jej w takich sytuacjach byłem niemal w ekstazie.
Według mnie to była modlitwa, jej rozmowa z Bogiem.
To jedno z moich najpiękniejszych doświadczeń jako ojca,
kiedy słuchałem tego małego modlącego się dziecka.
Dzieci kiedy są małe wciąż jeszcze znajdują się w raju.
Na pewno zapamiętałeś zapach małego dziecka - jedyny w swoim rodzaju.
Według mnie dziecko pachnie jeszcze rajem,
ma wciąż rajskie spojrzenie i widzi anioły - to, czego dorosły już nie widzi.
Nina wskazywała uparcie wzrokiem to samo miejsce,
wyciągała rączkę i powtarzała: 'ende'.
Sufit, tylko sufit, a ona aż podskakiwała z radości, uśmiechała się.
Myślę, że widziała wtedy anioła, może rozmawiali?'.
Tomasz Budzyński