duszę się. po raz kolejny po zarzyciu ogromnej dawki szczęścia zaczęłam się dusić. czuję się WYDYMANA jak dziecko, któremu dano, a następnie zabrano przysłowiowy cukierek. (proszę, doszukujcie sie dziecinnych i niedojrzałych podtekstów). jednak nie potrafię żyć cudzym życiem. nie pasuję tu ;) czasami żałuję, że nie ma w naszym życiu przycisku 'reset', aby bez zbędnych obaw zacząć wszystko od nowa.. wewnętrzny rozpierdol na dużym minusie. coraz trudniej mi brnąć pod wiatr, co dotychczas właśnie było moim paliwem.. nie chcę pomocy, nigdy o nią nie prosiłam. jak podczas srania.. zauważysz ze rolka (którą zdobił wcześniej biały, 3-warstwowy miękki papier do dupy), jest pusta prosisz wówczas kogoś o pomoc ? właśnie. to jest rodzaj takiej samej, gównianej sprawy, w której trzeba sobie radzić samemu. ale don't give up! przecież jeszcze oddychamy. ;)