Nie powinnam narzekać. Mam to, tamto i jeszcze więcej. Naprawdę wiele. I wcale za tym nie gonię i wcale mi to nie ucieka. Tylko, że właśnie to wszystko jest mało ważne. Bawi mnie wiele spraw dookoła. Nietrwałość uczuć. Byle jakie wielkie słowa, wypowiadane bez zastanowienia. To, że nie doceniamy tego co jest warte naprawdę wiele, a rzucamy się na całą resztę. Złorzeczymy szczęśliwym, zacieramy ręce, gdy komuś podwinie się noga. Taki jest ten świat. To nasze pseudo - życie. Pseudo? Tak. Bo życie nie ma prawa być takie jakie jest. A ja? A ja... oczekuję coraz mniej. I nie mam nawet nadziei na poprawę. Nie, nie chcę się kolejny raz przejechać. I może wydawać Ci się, że jest mega pesymistycznie. Bynajmniej nie. Życie toczy się dalej. Została kwestia przyzwyczajania. I budowania swojego małego świata. Oduczania narzekania i szukania kolorowych klocków, pasujących (cudem) do tej szaro - burej układanki.
Tak wiele osób, wiele zdażeń, wiele dni
i Ci ludzie co o sobie mówią "my"
w śliskim świecie bez znaczenia, bez oceny i bez nazw
tolerancja, akceptacja mętnych spraw
i przyjaźni więzy i wielkie słowa między nami
i spędzony kiedyś wspólnie czas
te nieprawdziwe chwile tam
i słowa jakie byle
jest "ja" a nie ma "nas"...