"mikoołaj? mikoołaj!
- a wierzycie w św. Mikołaja?
- niee! - to nie dostaniecie prezentu.
Ha, i co? Łyso Wam?
Boże, jaka ja ruda jestem! ;o
Od razu ostrzegam, że nie mam weny. Kompletnie nie wiem co ja tu wyskrobię i czuję, iż to będzie kolejna notka pozbawiona jakiegokolwiek sensu.
Zacznijmy od tego, że są święta. Klimatu w ogóle nie czuję. Od zawsze wiedziałam, że coś ze mną nie tak, no ale aż tak ;c ?
Zaczęło się od prób chórowych. Karzą nam wyć niewiadomo ile. Sześć godzin dziennie prób, to stanowczo za dużo, biorąc pod uwagę, że pod koniec każdy był zdołowany swoimi beznadziejnymi umiejętnościami. A wcale tak nie jest. Płacz, zgrzytanie zębami i chęć pierdolnięcia wszystkim o ścianę, było raczej normą. Na szczęście byłe też miłe i zabawne chwile (...), demolowanie sali p. Rusinkiewicz, było chyba najprzyjemniejsze z tego wszystkiego. Aż dziwie się, że nikt do nas nie przyszedł i nie wyrzucił nas stamtąd. W każdym bądź razie radzę, nie zostawiać zdemoralizowanych dzieci samych. Szczególnie kiedy wpadnie im do głowy robić "fale" jedno na drugim, no i Laurent wrócił!
Zakupy świąteczne z Gabryś, należą do udanych. Choć tak naprawdę zakupy jakie zrobiłyśmy na święta, były naprawdę wielką porażką. Nie ma to jak kupić w prezencie pod choinkę słodycze, ale chyba nikt niczego innego, nie spodziewał się po nas. Widok Manii i Darii, zaowocował przynajmniej nową sesją zdjęciową alfą <333 (kocham cię, kocham). Potem to nam tylko nogi odpadały, a marzenia o gorącej kawie nas przytłaczały. Musiałyśmy się raczej pocieszyć zimną colą z lodem, gdzie było więcej lodu niż coli.
A skończyło się na świątecznych porządkach. Czy mówiłam już, że nienawidzę sprzątać? Nie? To nienawidzę sprzątać! Prządki wychodzą mi zazwyczaj bokiem. Choć znajduje się kilka fajnych rzeczy, ale za to giną mi rzeczy, które są podstawą. Telefon rozładowany, ładowarki nie ma, a ja do tego ciężko uzależniona.
Prezenty, prezentami. Jestem chyba zbyt wybredna, bo za cholere żaden prezent mi się nie podobał. Niespodzianki nie było, za bardzo znam rodzinkę. A teraz nie wiem, czy skakać z radości, czy płakać? Widzieć choinkę i nie spojrzeć ile jest pod nią prezentów? Ani nie podejrzeć, tak jak to robiłam będąc dziesięcioletnim dzieckiem? Nic. Zero emocji. Ej, ja chcę być znowu szczęśliwym, szczerbatym bachorem.
Jeszcze pasterka z Karii, oraz Martyną i koniec tej szopki ;x
Wesołych ?
Wiem, rychło w czas, ale chociaż szczęśliwego nowego roku!
Za uśmiech i słowa, dziękuję <33.