Moje zimowe dzieło :)
Upisałam się tak cudowną notkę,
ale oczywiście odpieli mi laptopa -.-'
Jestem na moim starym ledwo zipiącym kopmie.
Święta? Nawet nie wiem że były.
Zleciały i były zwykłymi dniami.
I nie były wcale "Wesołe"
ja, laptop i telefon.
Tak spedziłam święta.
Mama ciągle krzyczy że tyle sie narobiła
[ekhem! narobiłyśmy lepiłam w końcu pierogi i kroiłam sałatki!]
a ja nic nie jem.
Straciłam apetyt, wszystko mnie obrzydza.
Pije stojącą na stole od wczoraj CocaCole
Która mi zbrzydła a zęby okrutnie zgrzytają -.-'
A i jeszcze na wodzie gazowanej.
Nawet nie miałam wczoraj ochoty pograć
na czym kolwiek (na nerwach również)
nie odzywałam sie do wszystkich
i wszyscy do mnie, taka cisza przed burzą.
Poszłam do pokoju, do siebie.
Włączyłam Pushing me away wyjęłam pamiętnik.
Nawet nie miałam ochoty podnieść długopisu,
schowałam go szybciej niż wyjęłam.
Wyciągnęlam spod poduszki alchemika,
przeczytałam dwa zdania z których dowiedziałam
się że na pustynie przybędą wojownicy.
Poszła pod łóżko. Wzięłam do ręki Waldka.
Zaczęłam szarpać te struny ale...
bez sensownie. On tez był nie nastrojony nie chciało mi się.
poszedł za łóżko.
Przytuliłam się do zmolestowanego,
wychudniałego bez szyi i ogonka Ryśka
no i ległam na łóżku.
I wkółko Pushing me away.Wszystko zaczęło wracać.
Niby to była radośc pomieszana z rozpaczą.
Wciąż świt wydawał się bezinteresowny, bez wyobraźni i...
ale jakiś płomyk nadziei był...
Przestałam wierzyć, że będzie lepiej,
zrozumiałam że musze sie przyzwyczaić do tego co mam
b nigdy to co mam nie bedzie takie jak w marzeniach.
W dodatku zrobiłam sobie wieczór filmowy
podpijałam tacie wino z literatki (białe półsłodkie chyba zy półwytrawne)
i oglądałam Sie macie ludzie. Chyba mnie to całkiem dobiło.
Straciłam nadzieje i wiare.
Zrozumiałam, że nic nie zmienie a kiedyś gorzko zapłaczę.
Life is brutal, ale trzeba się cieszyć chwilą bo...
"W życiu piękne są tylko chwile..."
I tak zawsze będę kochać... ;*
Użytkownik uihjbn
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.