Pamiętamy.
Dzień przed wyjazdem z Kostrzyna. Woodstock, plener, rower Hare Kriszna i kurczak. Półtora miesiąca minęło, a wydaje się, że było wieki temu. Siedzę znowu z tym pseudo wakacyjnym uczuciem niczego. Nic. Firany naciągnięte na szyby, poduszka w kotki przed komputerem, pędzle gdzieś w kącie i suche zimne powietrze wdzirające się przez lufcik. Do luftu. Jak to mawia babcia.
Miało byc dziś smiesznie, fajnie. Miało być a nie bedzie. I czułam że tak bedzie szczerze mówiąc.
Maturę jakos trzeba będzie zdać, ona i dyplom jakos ciazą mi w głowie od poczatku września. "jeszcze dwa lata" ta. A rok temu mówiłam "jeszcze trzy". A minęło jak miesiąc. I co mi to dało właściwie? Do roboty wzięłam się dopiero w wakacje mimo tej letniej wegetacji. Piatki z fizyk i innych biologii o niczym nie świadcza. No ale dobra bo smetnie się robi jakoś :>
Za tydzień Holandia, oby się udało wszystko. Madam Tussaud, kofiszopy i duzo.. no własnie. Holandia Holandia, nie?
czasnarelaks. (jak w tych porankach z discopolo na polsacie.: )
Amen.