Jego usta na mojej szyi.
Jego serce przy niej.
- Wypuściłam szczęście.
- Jak to wypuściłaś szczęście?
- nie zdołałam go złapać bo było trochę za ciężkie.
- A jak wyglądało?
- Miało metr siedemdziesiąt pięć i błękitne oczy.
Ale prawdą jest, że to tylko rozpacz, bo tak naprawdę chcę położyć swoją głowę na Tobie i słuchać jak oddychasz o ile istniejesz..
Bądź moim powietrzem, porannej kawy łykiem i chłodnym ust dotykiem. drżeniem i serca biciem. najsłodszym szeptem moim bądź.
Mam już dosyć tej ciszy,
Jeszcze wczoraj myślałam, że tylko Ty się liczysz, tylko Ciebie chce.
Mam już dosyć tej ciszy. W sumie w dupie mam czy to ktoś usłyszy,
bo każdy kogo znam gówno o mnie wie.
Mam już dosyć tych rad, mam już dosyć tych ścian.
W sumie już nie czuje, że rozumiesz mnie.
Pomiędzy nami doszło już do tego, że nie potrzebujemy słów. Rozumiemy się bez nich. Czasem tylko coś pomruczymy...
Nienawidzę siebie za to, że moje ciało budzi pożądanie. za to, ze wiem, iż potrafię to robić. najbardziej boli mnie to, że to ciało należało do niego. że dotykał je, oglądał, badał, a ja pozbyłam się wstydu, bo czułam, że on je kocha i że go nie porzuci. boli mnie to, że był we mnie i oddałam mu wszystko, co mogłam dać.
Poświęciłam dla Ciebie moje wszystkie nerwy, moje wszystkie uczucia, moje serce, które, biedne, dzisiaj już nie potrafi nie bać się ludzi, nie potrafi odnaleźć się wśród innych...
Tak naprawdę swoje szczęście zawdzięczasz mi, choć o tym nie wiesz. Uszczęsliwiałam Cię. Po cichu, najciszej, jak potrafiłam...
jestem zbyt szlachetną suką dla takiego kundla jak ty.