photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Bywa

Część 1

 

Obudziła się wczesnym rankiem z żołądkiem ściśniętym w supełek.

Przez noc problemy nie zniknęły i wcale nie stały się mniej dokuczliwe. Nadal rozpaczliwie potrzebowała kasy, nadal czuła się fatalnie.

Jak widać ciąża zupełnie jej nie służyła.

Rozejrzała się po pokoju. Ściany w ciepłym, żółtym kolorze, kilka podstawowych mebli, okno i tania firanka próbująca nadać wnętrzu wrażenie przytulności. Jej dobytek porzucony w kącie, składający się z podróżnej torby i kartonowego pudła z butami. Oraz drugiego, z książkami.

Na razie tylko tyle, bo więcej nie zdołałaby unieść.

Przytuliła się do poduszki.

Pachniała wiatrem i świeżością, jak i cała pościel. Wiosna rozszalała się na całego, więc siostrzyczki pewnie suszyły pranie na dworze.

Wiosna, czas zakochanych. Jej miłość rozkwitła w dni pełne śniegu i lodu, mroźne dni stycznia. Po czym zwiędła miesiąc później, gdy dowiedziała się, że jej wybranek wcale nie miał zamiaru się z nią wiązać. Wykorzystał ją, jak dziesiątki innych wcześniej. Rozpieszczony smarkacz z bogatej rodziny, który pełnymi garściami czerpał z życia, zawsze biorąc to, czego chciał. Była więc dla niego przelotną przygodą, kolejną zdobyczą.

Ale świadomość tego przyszła zbyt późno.

Małgosia otarła wierzchem dłoni mokre oczy, a potem delikatnie pogładziła zaokrąglony lekko brzuszek.

Miała tylko to dziecko. Matka zmarła bardzo wcześnie, nawet jej nie pamiętała. Ojciec kilka lat później zapił się na śmierć. Wychowali ją dziadkowie, lecz w końcu i ich straciła. Mając dwadzieścia cztery lata kończyła zaocznie studia, pomieszkując w małych, wynajętych pokoikach i pracując w ciągu tygodnia na dwa etaty.

W samego sylwestra poznała Nikodema. Była kelnerką na przyjęciu, ale on zwrócił na nią uwagę już na samym początku. Nie odpuścił, póki nie dała mu swojego numeru telefonu. Ani później, gdy pełna obaw, umówiła się na pierwszą randkę.

Było cudownie. Bajecznie. Idealnie. Do momentu, gdy on się znudził, bo znalazł sobie nową zdobycz. Oznajmił to wyraźnie zniecierpliwionym tonem, po czym po prostu ją zostawił. Dwa tygodnie później dowiedziała się, że jest w ciąży.

Mdłości i złe samopoczucie zmusiły ją do rezygnacji z dotychczasowej pracy. Była zatrudniona na umowę zlecenie, więc nie miała żadnych praw. Myślała o tym z prawdziwą goryczą. Tak, państwo znakomicie dbało o przyszłe matki, naprawdę znakomicie. A przecież musiała płacić za pokój, za studia, z których przecież nie mogła zrezygnować w takim momencie.

W końcu znalazła dach nad głową w ośrodku dla samotnych matek, który prowadziły zakonnice. Serdeczne, pełne ciepła kobiety, wysłuchały jej historii i pomogły. Nie obiecywały złotych gór, a jedynie pomogły. Na samo to wspomnienie, szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Dobrze że na tym podłym świecie bywali jeszcze tacy ludzie. Na pomoc społeczną nie miała co liczyć. Tam tylko zaproponowano jej oddanie dziecka do adopcji. Podobno za granicą wiele par długo czekało na taką okazję.

Ale ona nie chciała oddawać swej kruszynki.

Przekręciła się na plecach i pomyślała, że pora wstać. Dalej walczyć. Jako kierunek studiów wybrała dietetykę. Po zakończeniu miała już w planach małą prywatną praktykę i niewielkie oszczędności na jej otwarcie. Troszkę się to skomplikowało, ale nie zamierzała rezygnować ze swoich planów.

Odrzuciła pierzynę i usiadła ziewając. Wstała i podeszła do lustra, z którego spojrzała na nią ta sama smutna twarz, o zgaszonych oczach. Choć ostatnio coraz więcej było w nich światła, nadziei.

Cichutko westchnęła. Koleżanka załatwiła jej pracę w prywatnym domu, miała skomponować posiłki zgodnie z rygorystyczna dietą. W zasadzie to odstąpiła, twierdząc, że Gosia potrzebuje teraz każdego grosza. I miała rację. Potrzebowała.

Ubrała się w stare, wytarte jeansy, które zrobiły się nieco ciasnawe, białą bluzeczkę. Schludnie uczesała i lekko umalowała. Dyskretnie. Trampki też wyglądały na zniszczone, trzeba będzie jednak pomyśleć o nowych.

Przez ramię przewiesiła ogromną torbę i wygrzebała z niej karteczkę z adresem. Peryferie miasta. Nie, zaraz. To już chyba nawet nie Poznań? Zamyślona, udała się na przystanek, by po półtorej godziny, znaleźć się na miejscu.

Cdn.

 

Babeczka

Dodane 26 SIERPNIA 2014
820

Informacje o tworczosczserca


Inni zdjęcia: Pleszka slaw300Hejka? traidor1550 akcentovaSynuś nacka89cwaZ kuzynem nacka89cwaRzekotka drzewna wieslaŻar tropików bluebird11Pluralizm postaw. ezekh114Natura locomotivPająk i jego firanka :) halinam