jaki to jest paradoks- zawsze i wszędzie się spóźniam, a sama nie cierpię, jak ktoś to robi,.
no może czasami to przeboleję. tak czy siak, nie lubię czekać. na szczęście rzadko muszę czekać. teraz jednak wyszło tak, że to ja palę się na stosie wieczności, bo to czekanie jest wiecznością.
dzisiaj w ogóle tak faken cziken joł jest.
pomidorowy obiad ze słoika,
przedostatni pociąg ucieka,
poziom estrogenów drastycznie spada,
nie wiem od czego zacząć,
pakowanie się jest takie nie tego,
a on nie odpisał jeszcze.
chyba się nie wyspałam.
oj, ja się w ogóle dzisiaj zapomniałam położyć!
i tak sobie myślę... zimoooo wróć!!