Straszny tydzień rozpoczęty językiem polskim czyli lanie wody na całego. Przeraża mnie myśl o kolejnych dniach, tym bardziej, że dni takie jak te, już niebawem będą codziennością, czyt. zapierdol, czyt. zlansowany mózg. Moje resztki szarych komórek nie są w stanie ogarnąć tego tygodnia, głupiej fizyki, na którą uczyć muszę się z internetu, gdyż Pan T. ma nas w dupie, głupiej chemii, na którą uczyłam się z Ilusią 1,5 godziny po to, żeby jutro nie było sprawdzianu, głupiej historii na którą i tak nikt się nie nauczy, bo po co?, matematyki, którą nawet polubiłam i nawet rozumiałam, a na dzień dzisiejszy środowego i piątkowego testu obawiam się jak nigdy, a jutrzejsza nauka z Lasecką, nie ukrywam, bardzo mnie ciekawi (XD) i nie wspomnę już o Panu B., który uważa nas za totalnych cweli. Jest poniedziałek, a ja na chwilę obecną mam dosyć szkoły.
Boję się myśleć o przyszłości. Nie chcę przyszłości. Nie dzisiaj.