Mieszkaliśmy tak z Jagną sami na tyle długo, że... no...ten teges...chyba się zakochałem.
Ja wiem, że ona jest starsza ode mnie. Wiem, że nie jest super zgrabna. Wiem, że jesst chora naa astmę. Ale... nie było nikogo innego. I sami wiecie jak to jest, nie? Tak jakoś wyszło, no...
Więc kiedy nasza nowa Szopa zaczęła się rozbudowywać i kiedy zaczęły przyjeżdżać do nas nowe konie, to musiałem ją bronić. I pilnować. Żeby już na zawsze była moja. Probowałem nawet mieć z nią dziecko, ale nie wiem czemu nic z tego nie było. Z pewnością to jej wina i jest już za stara na dzieci.
A mi się tak bardzo chciało małego Passacika. Takiego malutkiego, cudwnego, inteligentnego jak ja.
Próbowałem więc dalej.
I nic.
I było mi smutno.
I wtedy przyszedł.... RUDY.
I... zakochalem się.
Sami rozumiecie- Rudy jest młodszy i można go ganiać złośliwie a on musi uciekać i ma się pewnośćć, że od tego biegania nie zdechnie na astmę. Jak Jagna. Ma dużo energii i jak mi nie chce się go gryźć, to sam mnie zaczepia. Więc w ogóle nie jest nudno. Ma fajne pomysły!!! Wszystko gryzie i niszczy wokół siebie. I wtedy na niego krzyczą i jest zabawnie. Kiedyś pokazywał nam jak można wyleźć z boksu, kiedy zamknięte są dolne drzwi! I prawie wylazł, tylko tylne nogi za nim nie wyszły! Faaajne to było!
Co prawda Rudy się wtedy uszkodził i długo miał popsutą nogę, ale mimo wszystko... Fajne to było!
On też się we mnie zakochał.
Próbowaliśmy wielokrotnie zrobić sobie dzieci, ale...też nam nie wychodzi. Ale się nie poddajemy. I jak nam się przypomni, to próbujemy dalej.
W międzyczasie nasz dom jeszcze bardziej się rozbudowywał. I przestałem tęsknić za moim starym Końskim Pałacem.
Na zdjęciu ja po lewej, a Rudy po prawej. Prawda, że jest ładny?
cdn