Na wstępie uprzedzamy, że Krowa Paulina jest tylko przypadkowo Pauliną, bo akurat imię Paulina pasowała w krzyżówce na podstawach przedsiębiorczości w VII lo.
Był upiorny, pochmurny ranek, kiedy praprapraprapra prapra babcia Hildy wyszła ze swojej chaty, żeby wydoić krowę.
Nie żeby coś, ale ta historia jest prawdziwa. (wyślij to do 7 osób to też będziesz mieć krowę w paski)
Godzina 6.11 rano napawała całą okoliczną wioskę optymizmem, jako że zbliżała się pora udoju ulubionej krowy prapraprapraprapra pra pra babci Hildy. Wszyscy wiedzieli, że Krowa Paulina jest biała w zielone paski, jednak mieszkańcy wioski akceptowali ją, ponieważ Krowa Paulina dawała czekoladowe mleko. Niejako miało to powiązanie z tym, że Niemcy zajebali nam cztery godziny pod Grunwaldem, a teraz sprzedają je Amerykanom, jednakże w tej chwili to nieistotne.
Prapraprababcia Hildy przyodziała więc walonki, jako że było zimno, dął wicher, i gibis WYPADYWAŁ nieraz od szczękania zębami. Zatrzymując się na chwilę w uroczej wygódce koło grządki z brukselką, porwała wiadro i wpadła do obory, nałapać czekoladowego mleka, by później je sprzedać okolicznym starym dziadom. Jak powszechnie bowiem wiadomo, czekoladowe mleko jest źródłem wielu składników odzywczych, więc stare bezzębne dziadki namiętnie chleją mleko w celu zaspokojenia dziennych racji żywnościowych. Tak zarobione pieniądze praprapraprapra babcia Hildy odkładała na ważne wydatki: złocenie ołtarza, zakup nowych różańców i od czasu do czasu na Castle Party w Bolkowie.
Drzwi obory uchyliły się, po czym rozległ się przeszywający głos:
- Cześć Ty moja skarboneczko.
Krowa rzuciła praprapraprapra babci Hildy obrażone spojrzenie i zrobiła wielką kupę.
- Chyba muszę potrenować w końcu jeździectwo na krowie- pomyślała staruszka.
*
Tego dnia praprapraprapra babcia Hildy zerwała się z łóżka wcześneij niż zwykle. Śnił jej się armagedon! Widziała setki ludzi z krzyżami w rękach. Przerażona wstała, podeszła do barku i pociągnęła bimbru dziada Gienka.
- Gienio to ma rękę- pomyślała, mówiąc jednocześnie- Kurwa, ale pali.
Jako że staruszka obudziła się na dobre, jak codzień przyodziała walonki i zawinęła twarz szalikiem. Czasem po drodze do obory gubiła gibis, a w śniegu to strasznie trudno było go znaleźć. Teraz więc, jakby co, wpadał do szalika. Ona to zawsze miała dobre pomysły.
Praprapra babcia Hildy doczłapała już do wychodka, kiedy nagle wiadro wypadło jej z ręki.
Krowy Pauliny nie było w oborze. Stała pod płotem, cała oblana zieloną poświatą, zalotnie poruszając ogonem i klaszcząc wymionami. Zielone światło dobywało się z jasnej, spłaszczonej kuli światła....
[ JEŚLI CHCESZ ZNAĆ CIĄG DALSZY PRZYGÓD KROWY PAULINY WYŚLIJ SMS O TREŚCI STREFA_11 NA NR 666 ]