Więc znikam. Zawijam się szczelnie i suche szarpane krawędzie spokojnym miarowym ruchem przygladzam, łatam się i zszywam. Zaszywam się chociaż jeszcze przed chwila skłonna byłam rozerwać nawet skórę wyciągnąć z siebie wszystko az po ukryte między kośćmi wnętrzności wyciągnąć na wierz zeby mogl naocznie ocenić stan i wartośc. Teraz jak mi do głowy wpadlo ze na poowierzchni gnić może jedynie schowam się szczelnie przed Tobą. Zachowam siebie na potem z tej odrobiny laski i dobrej woli bo już się zaczęłam rozpadać i jak zwykle nastał moment kiedy ostatkiem sił chce się ratować. Błędne koło.