nie ma we mnie nic z dawnego zachwytu tylko ręce mam podrapane. znikasz, na chwilę umykasz uwadze, spod czujnego oka potrafisz się wymknąć, by wrócić za chwilę, ze zdwojoną siłą zaatakować. serce elastyczne, przywykło do pracy na najwyższych obrotach i kiedy musi kontur zmyślić od nowa, już bez podnoszenia alarmu potulnie rozpędza trybiki. wróć i bądź jeszcze przez chwilę, by przyśpieszyć oddech w oczekiwaniu na sygnał, na znak. wróć i pozwól wariować od nowa, zawijać w niepewność powietrze.
uwikłana jestem jeszcze w dawne wzruszenia więc nie zdołam wytłumaczyć się z tych rys i nacięć.
przez to wszystko zapomniałam sobie cokolwiek postanowić