Z braku konkretnie interesujących zdjęć,
przy jednoczesnej niechęci dodawania kolejnego obrazu
ukazującego moją niekoniecznie ciekawą facjatę,
postanowiłam dodać jeden z tych wyczynów kulinarnych,
jakie udało mi się wyczarować w ostatnim czasie.
Stan oczekiwania jest tak denerwujący,
że popadam w skrajności.
Miotam się między wielką potrzebą towarzystwa
a chęcią pozostania zupełnie samą.
Ziewanie przerywam jedynie na kichanie,
tak urozmaicając sobie ten niezwykle dziwny wieczór.
Zdaliśmy wszyscy, tak?
Ale jak?
Pozdrawiam tegorocznych maturzystów
i łączę się z nimi w bólu oczekiwania.
Nie ma się czym eskcytować.