Pozorne dwa
miesiace,
kiedy tu
nie pisałam.
A tak wiele się zmieniło.
Za wiele.
Za bardzo bolało.
Boli.
Wciąż.
Kurwa.
Tak bardzo chciałabym, by mnie zrozumiał.
Nie wchodzi tu, dopóki mi nie powiem.
Szkoda.
Czasem przydałoby się trochę Jego inicjatywy.
Przykro mi, że On nie rozumie.
Że On jest po ich stronie...
To chyba boli najbardziej.
Że nie mam na kogo liczyć.
Że muszę radzić sobie sama.
Nie mam nikogo.
Nie wiem po co to piszę,
i tak nikt tego nie czyta.
Ale przynajmniej mogę wylać z siebie
rąbek emocji.
Mam ochotę się rozpłakać.
Jak małe, bezbronne dziecko.
Znów się zawodzę.
Dla mnie mogłoby ich nie być,
to ludzie bez perspektyw,
to bestie,
potwory,
ignoranci.
Boję się.
Oni mówią.
A właściwie nie mówią.
Ta cisza mnie przeraża.
Nie będzie dobrze.
Nigdy.
Znowu muszę radzić sobie...
...sama...
Ale to nic.
To nic, to tylko trochę uczuć.
Prawda?
Sama nie wierzę w to, że
mogę dać radę.
Ale nikt nie poda mi tej jebanej
dłoni,
nikt...
Nawet Ci, na których liczyłam...
...najbardziej...
Bo przecież koledzy i te jebane szmaty,
które są egoistkami,
które są bardziej tępe, niż ustawa przewiduje,
bo przecież oni są.
ja nie muszę się liczyć.
to tylko ja.
gdybym umarła
nikt
by
nie
z a u w a ż y ł