photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 31 PAŹDZIERNIKA 2014

IŚ 18

www.youtube.com/watch?v=80QHRTQ3Kmw

 

 

Skierowaliśmy kroki w stronę rogu obfitości. Nie licząc rozkładających się ciał, wyglądało tak, jak je zostawiłam. Cuchnęło okropnie. Trupia maź oblepiała jedzenie i pozostałe sprzęty. Wszystko było skażone.

 

 Powinni usuwać trupy  nie wytrzymała w końcu Irmina, po czym zwymiotowała.

 

Zostało nam jeszcze tylko pięć osób do wyeliminowania. Potem będziemy musieli pozabijać się nawzajem. Z trwogą myślałam o tej chwili. Przywiązałam się do Irminy, nie chciałam zabijać chłopaków, ale nie chciałam też, by to oni mnie zabili.

 

Wracaliśmy przez miasto do naszego rynsztoka. Niewiele budynków stało jeszcze na swoich miejscach, a o szybach to już w ogóle można zapomnieć. Lecz mimo przeciwności, ostał się jeden jedyny z oknami. Weszliśmy tam. Mieliśmy nadzieję znaleźć jakieś drewno i garnek, żeby ugotować zupę z trawy i liści. Znaleźliśmy coś dużo lepszego.

 

Weszliśmy po schodach na piętro. Przy ścianie ustawiona była żywność. Nikły to był zapas, ale zawsze. Rzuciliśmy się na suchary i suszone mięso.

 

 To nasze!  krzyknął za nami jakiś głos.

 

Ogromny facet zamierzał się na nas mieczem. Messala wyciągnął swój. Derek z Irminą wybiegli, choć chłopak wolał zostać. Mi zagrodziła drogę trybutka z jedynki. Była zbyt blisko, bym mogła rzucić nożem. Sczepiłyśmy się w morderczych zapasach. Naparła na mnie ciałem tak, że straciłam równowagę i runęłyśmy obie. Okładała mnie rękami, a ja parowałam ciosy. Raz byłam pod nią, to znowu na niej. Wreszcie przygwoździła mnie do podłogi. Słyszałam odgłosy walki mężczyzn. Ich okrzyki bojowe i szczęk oręża mieszały się z naszymi piskami i uderzeniami w miękkie ciało. Dobyłam sztyletu z rękawa, a ona usiadła mi na brzuchu i złapała mocno za nadgarstki. Jęknęłam z bólu. Żelazny uścisk zamykał się coraz mocniej, bym wypuściła broń. Zacisnęłam zęby i skierowałam ostrze ku jej ręce. Wbiłam w ciało. Trybutka zawyła z bólu, ale uścisk nie zelżał. Pchnęłam mocniej. Otrze ześliznęło się z jednej, by trafić pomiędzy dwie kości przedramienia. Cofnęła zranioną rękę, lecz ja nie puściłam sztyletu. Metal przebił jej ciało wzdłuż, aż do nadgarstka. Zwolniła uścisk drugiej ręki, a ja tylko na to czekałam. Przewaliłam ją na ziemię. Usiadłam tak, jak ona siedziała na mnie. Wierciła się bardzo, nie chcąc się poddać, więc cięłam na oślep. Jej ciałem wstrząsnęły spazmy. Krew bryznęła na mnie.

 

Rozległ się wystrzał. Wyjęłam swój sztylet z jej oka. Zaklinował się nieco w kości oczodołu, ale udało mi się. Niestety szczerbił się gdzieniegdzie.

 

Zerknęłam, jak radzi sobie Messala. Właśnie wytrącił miecz przeciwnikowi i zamachnął się na niego, aczkolwiek ten uskoczył. Rzuciłam się na niego z nożem, lecz i tego uniknął. Podeszliśmy razem z Messalą, odcinając mu drogę odwrotu. Wiedząc, że sobie nie poradzi, ratował się heroiczną ucieczką przez okno. Rozpędził się i wyskoczył, rozbijając szybę. Słychać było pękające szkło, jego upadek i krzyk, gdy odłamki wbiły się w jego ciało. Ludzie z jedynki są jednak zdeterminowani. Trybut biegł mimo bólu. Nie zważał na to, że szkło zahaczone także o materiał kostiumu szarpie mu ciało. Derek wykazał się nie lada refleksem, bo od razu rzucił się w pościg za zbiegiem. Prześcignął go i wycelował w niego trójząb. Chłopak zawył z bólu, gdy trzy ostrza rozdarły mu wewnętrzną część uda. Mój sprzymierzeniec uderzył tamtego łokciem w twarz, łamiąc mu przy tym nos, bo w jego miejscu powstała krwawa breja. Przeciwnik legł jak długi na rozwalone wszędzie cegły, próbując amortyzować upadek rękoma. Derek kopnął go jeszcze w twarz, oparł nogę na klatce piersiowej, wyszarpnął trójząb i przebił leżącego do ziemi.

 

Kolejny wystrzał z armaty. Jeszcze sześciu. Dwie godziny później dał się usłyszeć następny wystrzał. Więc trzeba zabić jeszcze pięć osób.