photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 31 LIPCA 2015

Katalonia

Stało się, koniec wizyty w Katalonii. To były jedne z najlepszych wakacji. Zorganizowane przez nas perfekcyjnie, mimo zabiegania w pracy, poradziliśmy sobie elegancko, poza tym trochę spontanu też musi być. Wybrzeże Costa brava już raz odwiedziłem, dosłowanie na półtora dnia, podczas mojej pierwszej wizyty w Katalonii, po czym była stolica - Barcelona, no i Francja. Teraz zgłębiliśmy wraz Asią i Anią ją dogłębniej, dokładniej, to była wręcz eksploracja. Nasza baza w Lloret de mar od pierwszej nocy zaskoczyła, szalony kierowca + orgia w pokoju obok były zacnym openingiem, acz cały wyjazd był prawilnie mega. Oprócz imprezowego, ale i urokilwego Lloret były Tossa da mar, Blanes i już głębiej w kraju Montserrat. Do tego oczywiście nie mogło zabraknąć miasta miłości - Barcelony, całe dwa dni hasaliśmy sobie po jednym z moich ulubionych miejsc w Europie. Jak zwykle zwracała na siebie uwagę każdym detalem, każdym szczegółem, acz i ogółem. Nowe historie, nowe miejsca, z odświeżeniem pamięci tych, w ktróych się już było. Przed wyjazdem uświadomiłem sobie, że spinam właśnie ważny etap klamrą, etap barceloński. Toć ostatni pobyt w tym mieście wiązał się z rozpoczęciem mojej pierwszej, poważnej pracy, pamiętam gdy znajdowaliśmy się na lotnisku w Gironie, a była to niedziela, z obawą, że nie dolecimy, toć opóźnienie było niezłe..a w poniedziałek rano miałem stawić się w pracy. Toć dyrektor mnie zwolni już po pierwszym dniu, takie miałem myśli ;) Tak się nie stało, wystratowaliśmy z opóźnieniem, ale dobre i to.. w tym roku natomiast jak się okazuje mieliśmy kolejne szczęście, bo tuż po naszym starcie z Girony rozpętała się potężna burza i kolejne loty miały spore opóżnienia..lecz na szczęscie nic takiego nas nie dotyczyło, Anioł czuwał. No i tym razem z kolei po niedzielnym powrocie z Girony, w poniedziałek wcześnie rano zawiozłem do p.dyrektora wypowiedzenie z pracy. Klamra barcelońska dopełniła się. To magiczne miasto,z trudną ale i pociągającą historią. Dla mnie zawsze wiązało się ze zmianami. Trzy wizyty w tym mieście, a każda z nich w b.krótkim czasie wiązała się z otwarciem nowego etapu, tym razem też tak jest. Bardzo się z tego cieszę. O wydarzeniach wakacyjnych można by b.dużo pisać, acz czas nagali. Było tak jak powinno być na wakacjach, chill absolutny, dobra zabawa, dotleniania się przez ruchy przepony, świetne jedzenie, a przede wszystkim towarzystwo + ludzie, których spotkaliśmy na swojej drodze the best. Wszystko składało się w piękną całość, dzieciaki szczęścia z nas ;)

Każde zwiedzane miejsce zaskakiwało na swój sposób byliśmy w ruchu, to byłby b.aktywne wakacje, ale czas i na leżing i plażing się znalazł :) znalazł się też czas na wybieganie, czas był na praktycznie wszystko. Poruszaliśmy się statkiem, autobusem, metrem, pociągem, samolotem, ale nogi swoje przeszły. Wyjazd to przygody, takowych i nie zabrakło:

- pierwszy dzień, dziewczyny na plaży,wbiłem do sklepu po piwo i w ukochanych eroskach Pańcia do mnie: a dowód jest? proszę pokazać. od tego momentu wiedziałem, że ten wyjazd będzie niezapomniany

-ambasada USA czyli MC

-[kifiszi] i internety

- to było Twoje największe przeżycie od pierwszej komunii świętej (Złotousty Andrzej)

- piątka chłopaków przy stoliku obcinała Ciebie nie nas!

- kobieta proponująca swojemu facetowi taką fryzurę jaką miałem

- czuję kiełbaskę, ale nie z grila

- a Ci..już grają na instrumentach [omg! łzy mi już lecą]

- akcja z policją czyli Ana i kask

- codzienny, ulubiony shopping (i skleroza gdzie co jak, ogarnęła nas wszystkich), w tym pobarcelonowy shoping wieczorny

- my jako zamykający, Anioł czuwał, nigdy nie czekaliśmy np. podczas rejsu powrotnego do Lloret czy na kolejkę do Montserrat,

- kolo ma do wyboru bramkę nr 1, bramkę nr 2 i bramkę nr 3 czyli...zonka! [kto był/jest zonkiem nie muszę pisać, zmowa jajników :P]

- gestapo

- pierwsza impreza balkonowa

- zdziwienie Włocha..gdy to ja otworzyłem drzwi do pokoju [mina bezcenna i zająknięcie również] po krótkim ogarnięciu jednak zaczął proponować tropis

- a dzisiaj..robimy wieczorne wsiąkanie

- cała załoga z recepcji :)

- nie siadajcie tu! bo mi zabierzecie wiatr [będę miał zakwasy!]

- vomit a rainbow by a.a.t.

- cream brulee

- krem kataloński a) w Tossie, b) na balkonie - tym razem w czeko i sposób jego jedzenia

- balkonowe śpiewanie na kilka głosów Niemcy, Włosi i my: if U wanna be my girlfriend

- Antonio i jego cuda w sklepie w tym wina (słynne papieskie) i słodycze

- nałoimy się jak papieże i będzie habemus papamus

- plażowe żulenie, czyli delektowanie się smakami katalonii - bezcenne, kilkukrotne

- okno papieskie po powrocie do hotelu i impreza w nim

- tey, pomyliłam Benedytka, myśliałam, że teraz był XV a nie XVI,

- gorąca pupa A.

- ale ta szafa grzeje..czyli Asia i stara szafa z Lloret [poranne ćwiczenia za mną, przepona ogarnia sprawę]

- men bus

- my tu pod oknem dylu dylu a tu..ochrona, więc jak surykatki czmych do pokoju

- obczajał nas jak dreszcz z krainy dreszczowców

- obserwacja przymuła w pociągu i Francuzi.

 

Wspomnień pełna głowa. Było extra, tak jak pisałem jeden z moich najlepszych wyjazdów! Dzięki mój klubie AA! :D Poza tym dobrze było Was wczoraj zobaczyć, uwielbiam wizyty na Sczanieckiej. Teraz będę miał na nie więcej czasu..jupi!

Parę dni od powrotu minęły, a wpis dopiero teraz, bo brakowało czasu sporo spotkań z Sąsiadami, Ulką, przyjaciółmi z pracy, no i z..J. ;) a przede mną właśnie za chwilę będzie już Ewa, muszę się więc powoli zbierać, do tego jutro Karolcia, a w niedzielę Zorza, a w poniedziałek ruszam ku rodzinie i Scarlett. Później góry i czas na nowe wyzwania!

BTW uwielbiam rodzinne telekonferencje na skype, linia Witzendorff-Tuchola-Dąbrówka otwarta, viber już nie wystarcza. Ach! Roku miłości, trwaj! No i...spełnia się..bo za nami już pierwszy ślub z naszej paczki, Klaudia i Maciej, nie byłem na samym, bo nie mogłem, acz widzieliśmy się krótko przed, paczka zorzowa wspierała młodych przed wielkimi wydarzeniami :) Już w niedzielę urodziny niespodzianka, po czym czekam na opowieści..bo bieżącą fotorelację zapewniła mi Emilia i Karolcia, Katalonia nie była tak daleko, łącza ogarnęły! Dzięki, że pamiętaliście! Byłem z Wami duchem :)

Do następnego :) Ahoj!