No i w końcu po kilkumiesięcznych przygotowaniach Góra Żar padła moim łupem. O tyle bardziej motywujące jest to zdobycie o ile przedemną natępne szczyty które mam zamiar zdobyć na rowerze. Nie była to łatwa wyprawa, bo pozostawiła na skórze oparzenia słoneczne (auć), jednak wizja następnych wypraw napawa optymizmem. Mysle że Czupel albo Biały Krzyż w Szczyrku są na następnych miejscach jeżeli chodzi o zdobywanie szczytów "rowerowo". Na ten moment pozostaje przerwa między zdobywaniem szczytów w postaci wypadu za dwa tyg do Żywca;-) No bo kochaną Babcię trzeba odwiedzić:*