Nie wiem dlaczego momentami przestaje mi zależeć. Teraz gdy wiem, że rok nr 2 na samowygnaniu będzie wyglądał bardzo podobnie do obecnego, to jakoś wcale nie uśmiecha mi się do niego doprowadzać. Choć z drugiej strony jeśli już odrzucam wszystkie swoje plany, marzenia i ideały z przyszłym rokiem związane, to może być zupełnie inaczej i całkiem, kurde, fajnie. Oczywiście pod pewnymi warunkami...
Przestaje mi czasem zależeć również z innego powodu, a mianowicie takiego iż świadomość małych szans powodzenia jakoś wcale nie dopinguje do działania...
Powiedzmy, że idąc zaliczać matematykę, lub biologię komórki śmiało mógłbym powiedzieć, że "jestem hardkorem", mimo iż wcale nie "pracuję w Hollywood'zie"...