e
naprawdę.. muszę zacząć panować nad nerwami i słowami, bo kiedyś naprawdę zostanę sama. kiedyś ludzie przestaną mnie uspokajać i czekać aż mi przejdzie, tylko odwrócą się na pięcie- i pójdą. heh.
sytuacja z wczoraj.. Dzień Kobiet. [ babeczki, najlepszego- spóźnione, ale szczere.]
czekałam od rana na życzenia od Niego. godzina 15. i nic. zadzwoniłam. wydarłam się przez telefon na Niego na ulicy i było mi zaraz.. cholernie głupio :| bo zepsułam mu niespodziankę i zbudziłam zmęczonego po niedzielnym 'obiadku' urodzinowym. w końcu miał osiemnastkę. ale wstyd, ;/
drugi to by mnie olał. chyba mam szczęście. raczej na pewno. w końcu dostało się ten piękny bukiet czerwonych róż ;) za których bardzo Ci dziękuję. ;*
jeśli On odejdzie.. a ma takie prawo, patrząc na moje ostatnie zachowania, na mój chłód, pretensje o nic.. zapadnę się pod ziemię. i stamtąd nie wyjdę. będę się bała chodzić sama po tym świecie.
jeszcze jedna rzecz: nie mogę na nią patrzeć. a przecież jeszcze niedawno była mi nbardzo bliska.
dziwne to wszystko. :|
zaczęłam dietę. ;>
-Kiedy przestaniesz mnie kochać?
- Pytasz, kiedy umrę?