Dziś dzień jako taki przeleżany. Choroba zdołowała, ale zmusiłam się do 15 minut jakieś aktywności, jakiejkolwiek aktywności. Chciałabym pójść na zakupy odzieżowe, aby nie wstydzić się odbicia w lustrze. Uwaga - 2 tygodnie bez słodyczy! Trzeba wytrzymać chociaż do świąt bez słodkości. Jestem chyba uzależniona od słodkości wszelkiego rodzaju, niestety.
Co myślicie nad jedzeniem kiślu, np na kolację? Nie wiem, czy to dobry pomysł, wydaje się lekkie ale jak jest na prawdę? Poza tym macie jakieś ulubione zamienniki chleba/pieczywa?