Wczoraj przy okazji wizyty na farmie z gypsy cobami zahaczyłam o New Forest - przepiękne miejsce! Jak tylko kupie namiot to porywam mojego mena i jedziemy tam spędzić więcej czasu! Koni oczywiście tam od groma. Dla mieszkańców tamtejszych wiosek znajdujących się na terenie Parku Narodowego widok koni wylegujących się na placu w środku miasteczka to żadna nowość, ale dla mnie niesamowity widok - mekka dla koniarzy!
Po wizycie na farmie gypsy cobów spodziewałam się nieco więcej, bo nawet nie było gdzie wypuścić ogierów... ale jakoś daliśmy radę i bez tego. Zabrano mnie też na piknik cygański w sąsiedniej miejscowości. Uwielbiam prawdziwych Gypsy z tradycjami i wyglądających na wyciągniętych z obrazków! Nareszcie też miałam okazję obejrzeć i 'pozwiedzać' sobie cygańskie stare karawany - bajka!
Na tej wycieczce załapałam pierwszego kleszcza w sezonie, więc mogę powiedzieć, że już prawie czuje wakacje :D
Dzisiaj w końcu też udało mi się odwiedzić 2 PRE stacjonujące 50km ode mnie. Zawsze kiedy chciałam przyjechać bo była pogoda to właścicielka była zajęta, a kiedy już mogła to pogoda się nam kiełbasiła. Ale w końcu się udało! i co...? I pech dotyczący zdjęć tych koni nadal trwa! Sam pełen kwitnących jabłoni już przekwitł... i nawet nie było gdzie chłopaków razem puścić by pobuszowali bo pryskali czymś trawe i konie przez 2, 3 dni mają szlaban na wychodzenie na pastwiska... pech!
Licze na to, że przez weekend lub następny tydzień coś się więcej uda...
Nie żebym była wybredna czy coś... ale czuje niedostyt i niezadowolenie z ostatnich kilku dni - pragnę więcej!!!