Dzisiejszy dzień rozpoczął się już o 5.30...
Skoczyłam szybko do Dartmoor z rańca i znalazłam nową grupe koni gdzie było już 5 maluchów, pięknie umaszczona klacz i w końcu też jakiś ogier! Jednak pogoda nad Dartmoor dziś nie rozpieszczała, słońce wychodziło na 5 min co pół godziny... Trafiało mnie bo niskie słońce i ciężkie chmury dawały niesamowity efekt (jak przy zdjęciu skubiącej trawe klaczy) i wtedy jak na złość nic się nie działo! Kiedy słońce chowało się za chmurami nagle konie przypominały sobie że mają troche życia w sobie... wrrr. Nie cierpie aż tak z powodu braku słońca przy zdjęciach ale tylko wtedy gdy jest tak ciągle, a nie taki miks dający brak satysfakcji z ciekawych scen porównyjąc je do zdjęć z przed chwili w pięknym słońcu gdy się nic nie działo...
Zebrałam manatki i wracając do domu spotkałam blisko tuzin bażantów i owce, które komuś nawiały i panoszyły się po drogach :)
Po przebuczeniu południa na trawie z książką Cezara Milana w ręku zebrałam się na kolejne zdjęcia. Tym razem przyszło mi poznać zwariowaną Brytyjkę i przesympatyczną Finkę :) Zaciągnęły mnie do lasu pełnego dzwoneczków <3 wracając z niego wpadło mi w oko piękne kwitnące na różowo drzewo które niestety było na czyjejś posiadłości co jak się później okazało też nie było problemem :))
Po powrocie na padoki koń który okazał się całkowitym antymodelem nagle pokazał, że pomimo sporej wagi ma w sobie więcej gracji niż motyl :P
Taki sobie epizod z dzisiejszego dnia.
Wciąż odkłada mi się wizyta u 2 PRE... może w końcu się doczekam. Jutro jeśli pogoda dopisze przywiozę kolejne zdjęcia :)
Dobranoc ;)