ja się nigdzie nie spieszę, to ten czas sam zapierdala. wczoraj słowo 'matura' było tabu, dzisiaj wypowiadam je w myślach 123456789 razy na dobę. x tygodni to bardzo, bardzo dużo, żeby się przygotować, tym bardziej, że historię piszemy osiemnastego. będzie czas poopowiadać bajki o starożytności czy II wojnie światowej mojej młodej siostrzenicy (opcjonalnie siostrzeńcu) albo komuś innemu :) szkoła trochę przeszkadza mi w nauce, kto z mojej klasy się ze mną zgodzi? o, widzę, że wszyscy podnieśli ręce, dziękuję.

kiedy spotykają się dwa ciała, ich prędkości dodają się do siebie (tyle chyba zdążyłam zapamiętać z dwóch lat fizyki), a co z czasem? to niesprawiedliwe, że płynie dwa, albo i dziesięć razy szybciej. Ty wiesz, o czym ja mówię. mimo tego, jestem cholernie szczęśliwa i od dłuższego czasu nie boję się nazwać tego po imieniu. w końcu będę mogła spędzić pieprzone wale_tynki z Najzajebistszą Osobą.

fajnie, że trochę pod wpływem wczorajszego listu wróciła do mnie wena. kiedyś, jak już będę naprawdę stara nie tylko pod względem pełnoletności, będę cieszyła się z tych śladów pisanych mego życia, tak jak teraz cieszę się z tego, co powstało ładnych parę lat temu.