Teoria linearności czasu mnie nie interesuje, odrzucam ją na złom nieprzemawiających do mnie idei. Świat jest zapętleniem - wszystko już kiedyś było, ciężko wpaść na coś nowego. Można jedynie udoskonalać poprzednie pomysły. Zatem teoria spiralności jest według mnie prawdziwsza (prawda jest subiektywna i przy tym będę się upierać), wszystko wraca, spiralność ruchoma. I nie wiadomo czy wchodzimy wyżej, czy stoimy w miejscu, a tylko spirala samoistnie przenosi nas na wyższy poziom.
Czas jest strukturą zbyt skomplikowaną, dlatego nie może być linearny - wtedy byłby prosty. I każdy dzień, pomysł, uśmiech, spojrzenie - byłyby nowością na przestrzeni płaszczyzny czasowej. Nie moglibyśmy więc nawet próbować ich odczytać i zinterpretować - bo jak ro zrobić, jeśliby wcześniej miało tego nie być?
To tylko sesja, trochę czasu bez snu i będzie dobrze, przecież tyle lat to ćwiczyłam.