I po pielgrzymce. Wyczekiwana, utęskniona, już minęła i nie powiem, żeby mi z tego powodu jakoś smutno było...W tym roku jakimś flakiem byłam, naprawdę ciężko mi się szło. Bogatsza (rz???) o kilka pięknych wspomnień, ża to uboższa o jeden paznokieć małego palca u nogi.
Oczywiście tekstem pielgrzymki zostaje zniecierpliwiony okrzyk: "Łączymy, łączymy".
Zmasajowaliśmy polską wersję łosia, teraz brzmi to tak: "Ukulele? Je! Ukulele? Je! Ukulele? Je! Je! Je!".
Poznaliśmy nową piosenkę o jakże pięknym tytule: "Melony" ("Hodowałem melony, każdy melon jak byk - zielony...").
Pogoda masakryczna, nawet jak padało (było kilka takich dni) to i tak upał był niesamowity, normalnie w taką pogodę nie wychodziłabym z domu...Aniu, ominęło cię spanie w remizie i mycie się w zlewie .
A pilota na zdjęciu, miłość mojego życia , witaliśmy masajskim "Akubene, Zimbabwe". (Zdjęcie jak zwykle nie oddaje całego uroku osoby widzianej na żywo).
W tym roku jakoś apel pilotów nie był taki fajny. Jakoś rosołów było mniej . Zastąpiły go kotlety schabowe...Właściwie codziennie, raz nawet na śniadanie.
Aniu, czy uwierzysz że jeden więzień od IłAWY do CZęSTOCHOWY szedł w KLAPKACH POD PRYSZNIC??? I doszedł, ani razu nie jechał rumburakiem...nawet nie kulał, nic...
No i oczywiście były świadectwa na trasie, z których utkwiło mi jedno zdanie: "120 koni między nogami to nie byle co" (chłopak opowiadał o swoim motorze) . W każdym razie nie tylko ja się śmiałam...
A w przyszłym roku to chyba z Wrocławiem się wybiorę...No i obowiązkowo na Przystanek Jezus.
Inni zdjęcia: Z Madzia nacka89cwa... maxima24... maxima24Z Madzia nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24