I znowu mam ten głupi stan. Znowu myślę. Znowu się obawiam. Znowu sie boje. Boję się przyszłości. Boję się tego co będzie za rok. Boję się, że nie dam sobie rady. Ciągle zmieniam zdanie. Ciągle inne plany przychodzą mi do głowy. Ciągle chce czegoś innego. Dochodze ro różnych wniosków i zaraz rezygnuje ze swoich wymyślonych planów. Myślę sobie, że jednak nie dałabym rady. Za bardzo bym tęskniła. Za bardz by mi brakowało ludzi. Nie potrafiłabym zostawić wszystkiego od tak. Chciałabym zacząć wszystko na nowo, ale najwidoczniej nie mi jest to pisane. Nie mówię, że jest teraz źle, bo wręcz przeciwnie. Po prostu naszła mnie chwila zwątpienia. Załamania. Obaw. Ten rok nie będzie taki, jakim go sobie wyobrażałam. Bedzie jedna wielka niewiadoma. Zasatanawianie się, by wybrać dobrze. By byc szczęśliwym przez kolejne kilka lat w nowym miejscu. Boję sie, że strace pewne osoby, na których tak mi zależy. Że nagle cos się stanie i nasz kontatk urwie się, jak z niekórymi. Nie chcę tego znów. Wszystko ostatnio układa się dobrze, lecz jednak te chwile wracają. Potrzebuję teraz się z kimś zobaczyć. Potzrebuję pomimo nie dawnych wakacji, dłuższej przerwy. Potrzebuję jakiś zmian. Chce jakiś zmian.