Z reguły nawet kiedy sądzę, że jestem w czarnej dupie w kwestii naukowej uda mi się jakoś wyjść na prostą. Przynajmniej w tym nie zawodzę... Hah, ZDAŁAM ANATOMIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Półtora roku nauki, trzy semestry, egzamin pisemny, egzamin praktyczny i KONIEC. Pomijając fakt, że w ciągu ostatnich 48 godzin praktycznie nie spałam i czuję się lekko jak zombie, czuję ulgę. Były momenty załamki, zwątpienia, były momenty kompletnej wyjebki i robienia sobie z tego jaj, ale suma sumarum jestem już za anatką. Nie wiem jak to zrobiłam, serio. Jest pr0.
miliardy postanowień, bo przyszły semestr będzie luźniejszy niż ten (teraz to jestem nołlajfem) iiiiii...
pojadę na offa
będę ćwiczyć : biegać plus kardio i aerobic
przeczytam dużo książek
oglądnę setkę filmów
będę spotykać się z moimi przyjaciółmi i znajomymi (w końcu)
może zapiszę się na jakieś koło
BĘDĘ SIĘ NA BIEŻĄCO UCZYĆ
zacznę oszczędzać kasę
[tu dopisz jeszcze inne]
Jakoś się ogarnę i wypełnię sobie cały czas.
aaa i byłabym zapomniała dodać - mam nadzieję, że będziemy częsciej rozmawiać, bo jakoś zawsze znajdę z Tobą odpowiedni temat...