to prawda, kiedy się załamuję, myślę jak dużo juz zrobiłyśmy, żeby to wszystko ogarnąć. boli mnie to że zachowuję się niczym beznadziejna, banalna i debilna nastolatka kierująca się pseudointeligentnymi i spamującymi tablice cytatami z kwejka. cholernie jest chyba. wiedziałam że najdejdzie moment, w którym zacznę się zastanawiac, czy to ma sens, ale jezeli kogoś kochasz, to ma. chyba w końcu zaczęłam naprawdę rozumieć o co z tym chodzi, kocham cię i dlatego chcę walczyć i nie potrafię sobie wyobrazić, żeby mogło wyjść inaczej. słowa ktore w jakikolwiek mogłyby to spierdolić ostatecznie po raz drugi nie przeda mi juz przez gardło. wiem, że jezeli podejmiesz decyzję a ja się z nią będę zgadzać, nie powiem tego na głos, nawet nie dopuszczę tej myśli do siebie. za bardzo mi na tobie zalezy, za mocno się w to wkręciłam, egoistyczne podejście. nie zapomnę twojego zapłakanego głosu i walki. potem mojej, żeby za wszelkie skarby oderwać cię od tej jebanej dziwki, chociaz nie miałam do tego żadnego prawa. ale kiedy na widok słów "moja nowa dziewczyna", wpadłam w panikę, uświadomiłam sobie jak wiele straciłam, ale cały cxas pozostawał we mnie promyk nadziei, że może to wszytsko jeszcze nie jest przesądzone, że zgodnie z przed trzy tygodniowa obietnicą pojawisz się kiedys na mojej wycieraczce pod domem, i zaczniemy wszytsko od nowa. kiedy patrzę się na to, że jesteś smutna, że to twój stan naturalny i że po prostu taka jesteś, chce mi się płakać, bo ciebie nie znam. nie można poznac człowieka przez rozmowy na gg ani przez telefon. 4 miesiące a tak naprawdę ile? tydzień, może dwa się znamy. do tego dochodzę rodzice, którzy nie akceptują mojego szczęścia i za każdym razem próbuja namawiać do działa nia wbrew mojej woli. chyba ostatnio straciłam samokontrolę i daję się sterować innym ludziom, którzy próbuja naprowadzić mnie na ich punkt widzenia. jestem popierdolona, bo to moje życie. przestałam się cieszyć, naprawdę. nie jaram się wyjazdem, nie jaram się kiedy coś kupię, spotkaniem z przyjaciółką, wyjściem gdzieś. jedynie na 24 godziny przed spotkaniem moje serce zaczyna walić jak bęben, żołądek skręca się tak, że nie mogę nic jeść, a to wszytsko nie ustąpi, dopóki cię nie poczuję w swoich ramionech, mojego kochanego metr sześdziesiąt. ale kiedy pociąg odjeżdża w kieruknu miejsca mojej codzinnej egzystencji, rozpoczuna się męka i czekanie kiedy znów ciebie zobaczę. czekam, patrzę na komórkę, widzę smsa, uśmiech się pojawia na mojej twarzy. odpisuję i znowu mam ochotę rzucić wszystko i ucieć do ciebie. szkoda że tak nie mozna. a własciewie, dlaczego nie? i tak wsztscy umrzemy. albo wyginiemy w grudniu, jako że wierzysz w koniec świata. i dlatego nie planujemy sylwestra. mieszkamy, planyjemy, jesteśmy, kochamy się, śpimy, jemy, idziemy, rozmawiamy, jesteśmy MY. i własnie dlatego ........................................................................................................... .
*....nigdynigdynigdycięnieopuszczębojesteśnajpiekniejszymkimśkogomamoraznajkochańszymmisiemnaświecie. no i masz miękki materac.
Inni zdjęcia: W Zoo patkigd;) patkigd:* patkigd:) patkigdJa patkigd;) patkigd;) patkigd;) patkigd;) patkigd;) patkigd