Sobotnia studniówka i urodziny w niedzielę dają o sobie znać w postaci cholernego zmęczenia, ale zanim pójdę w kimę, podzielę się kilkoma myślami, które utworzyły się podczas minionego weekendu.
Niecodziennie kończy się 17 lat... Naprawdę nie potrafię pojąć, dlaczego czas upływa w tak szybkim tempie. Całe życie byłam dzieckiem, a już następne urodziny będą szaloną 18tką. Coraz częściej mam wrażenie, że to, co się dzieje, ma miejsce gdzies obok. Że to nie moje życie, że to nie ja. Nie tylko ze względu na czas. Pod uwagę weźmy ostatni rok. Chociaż bywa, że miewam przygnębiające nastroje, to mimo wszystko stwierdzam, że moje życie zmieniło się na lepsze o jakieś miliard procent. Rok temu kończyłam 16 lat, żyłam złudzeniami i liczyło się coś, co tak naprawdę nie istniało. This wasn't real. Dziś kończę 17 lat, mam ogarnięte życie, priorytety, inaczej postrzegam pewne sprawy. Zamknęłam pewien etap w swoim życiu, wkroczyłam w nowy. Wracając... Nie byłam przyzwyczajona do szczęścia, a spotkałam je ostatnio wielokrotnie. Największym jest Adam. Tak, nadszedł czas, kiedy pewna mogę oznajmić całemu światu, że mam najwspanialszego chłopaka pod słońcem. Wszystko co dla mnie robisz, jest świetnym przykładem potwierdzającym to, że jestem dla Ciebie kimś naprawdę ważnym. To naprawdę jest zajebiste, mieć kogoś takiego, jak Ty. Na kogo można zawsze liczyć, na kim mogę się oprzeć, z kim nigdy się nie nudzę, kto mnie tak często zaskakuje, z kim świetnie spędzam czas. Prezenty od Ciebie mają dla mnie przeogromną wartość. Nie zamieniłabym ich na nic innego. Dziękuję
Urodziny to świetna okazja, do przemyśleń podobnych do tych wyżej, jak i również do przekonania się na kogo można liczyć, dla kogo jest się zwykłym kolejnym odbiorcą nic nieznaczących "życzeń" na fejsie itd... Nie chodzi np. o zapominanie, tylko ogłębszy sens mojej myśli. Wolę dostać jutro smsa z życzeniami od zapominalskiego, zamiast przyjmować słowa, które tracą na wartości, bo ktoś tak naprawdę ma wyjebane. Nie narzekam. To, o czym piszę jest czymś pozytywnym, bo dowiaduję się, dla kogo coś znaczę a kogo mogę wyjebać ze swojego, całkiem fajnego życia. :)