To była fajna konina, czuło się że chce współpracować z człowiekiem i dać z siebie wszystko co najlepsze.
Uhh czuje się zamknięta w pomieszczeniu bez wyjścia. Wydaję mi się,że robie dobrze a wychodzi źle (o ironio tragiczna!- tak w ramach powtórek maturalnych). Wszystko jest zakręcone i pokręcone, nagle spadło mi na łeb milion rzeczy (chociaż tak wiem, ktoś inny ma gorzej). I na prawdę staram się z tego wygrzebać, poukładać jak trzeba, ale to wciąż spada i spada i nie chce stać na miejscu w którym je ułoże. Siedze sobie w takim pustym pokoju ze stertą rzeczy i nie wiem co mam z nimi zrobić. Najchętniej odłożyłabym wszystko na później, najchętniej uciekła bym z pokoju. Ale nie mogę! Siedzę na dupie i patrze i nie mam pomysłu co zrobić, jak zrobić. Ot co!