Okres mojego dzieciństwa pamiętam jak przez mgłę, jednak to mnie nie martwi, bo chyba każdy nie bardzo wie co robił kiedy miał te 4-5 lat. Pamiętam tylko, że byłam szczęśliwa, niczego mi nie brakowało, a moim jedynym problemem było to, jakiej kredki mam użyć podczas rysowania.
Jednak czasami jestem zła na los, że te najważniejsze chwile życia umykają, przez to nie pamiętam taty, nie pamiętam jego uśmiechu, dotyku, zupełnie nic. Pozostały mi jedynie zdjęcia, które są tylko minimalną cząstką jego, która pozwala mi sobie wyobrażać, jak wyglądałoby moje życie, gdyby był z nami i czy było by inaczej?
Mój tata chorował od dawna, kiedy się urodziłam jego stan się pogorszył, lekarze dawali mu dwa lata życia. Mama mówi, że tata w to nie wierzył, zawsze powtarzał, że od dziecka chorował i bywały gorsze chwile, dlatego nie pozwoli żeby choroba zwyciężyła, obiecywał że nas nie zostawi. Jednak nie dotrzymał obietnicy, odszedł...
Bardzo mi go brakowało, na moje pytania gdzie jest, każdy powtarzał, że poszedł do nieba, ale patrzy na mnie i w moim serduszku zawsze jest i zawsze będzie. Byłam za mała i za głupiutka, dopiero z czasem uświadomiłam sobie, że on już nigdy nie wróci, że nigdy go nie zobaczę.
Po tym wszystkim moja mama popadła w wir pracy, nic dla niej się nie liczyło, myślała, że ucieczka coś pomoże. Uciekała aż za bardzo, wtedy nie zdawała sobie z tego sprawy, ale ja żyłam tak na prawdę bez obojga rodziców, mamy nigdy nie było w domu, a ja spędzałam czas z opiekunką. Któregoś dnia, dostała awans, zostawiła wszystko i z Londynu przeprowadziłyśmy się do innego miasta, później jeszcze innego, po czym w ogóle wyprowadziłyśmy się z kraju. Szkołę zmieniałam praktycznie co rok, nigdy nie miałam znajomych, przyjaciółki, stałego miejsca, które mogłabym pokochać. W końcu trafiłyśmy do USA, kiedy mama dostała kolejną ofertę pracy. Obiecała, że to już ostatni raz, że dostała stałą prace w telewizji i Boston to będzie nasz ostatni przystanek. W duchu byłam cholernie na nią zła, ale widziałam jak po 11 latach wciąż cierpi, wieczorami płakała i nigdy nie wchodziła na temat mojego taty. Jeden jedyny raz kiedy miałam trzynaście lat i chciałam żeby mi wszystko szczerze opowiedziała, później nigdy już o nim nie rozmawiałyśmy. Mimo wszystko wydaje mi się, że gdyby nie śmierć taty nie wybiła by się aż tak bardzo zawodowo. Znam ją i doskonale wiem, że gdyby paręnaście lat temu ktoś zaproponował jej wyjazd z kraju, nigdy by na to nie przystała.
W końcu Boston- ostatni przystanek.Kiedy tutaj zamieszkałam myślałam że moje życie zaczęło się od nowa, zupełnie czystą kartą. Jak zawsze, myliłam się. Ta karta to jest jedna z wielu, które stoją na mojej drodze. Drodze do wyimaginowanego szczęścia, które prawdopodobnie sama sobie uroiłam i wierzyłam, że istnieje.
Cześć kochani ;-*
jest to pierwsza część opowiadania, która wprowadza nas w życie bohaterki,
nie chce pisać o jej przeszłości, tylko o jej życiu w Bostonie i tym co jej tam się przytrafii,
Więc tą część traktujcie poznanie naszej bohaterki i jej historia.
W sumie to powinno być w prologu, no ale trudno
Od następnej notki wszystko dopiero się zacznie : D
Mam nadzieję, że ktoś przeczytał