I wydaje się, że wszystko jest w porządku. Serce takie na pozór spokojne, by za chwilę wywracać koziołki z tęsknoty. Gdzie mam się schować, by tego uniknąć? Gdzie mam znaleźć swoje światło, skoro całe oddałam Tobie?
O sobie: "(...) Nie podtrzymają ciężaru, który rozsypuje się we mnie jak gruz z eksplodującego domu. To oni uginają się bezradni. To ja podnoszę się dzięki ich zwątpieniu, w pogardzie dla siebie"
możesz powiedzieć tysiąc słów, tysiąc przykrych słów,
mogę płakać, upadać, tracić siłę, ale zawsze wstanę, bo twoje słowa już nie są w stanie mnie zniszczyć, nigdy więcej