Wyczucie koni polega na tym, że nie obstawiają ludzi.
Taka Tajgu z lata, dokopałam się do tych zdjęć w końcu. Dziś taka piękna pogoda, więc wybrałam się do stajni. Konik mnie powitał w swoim ulubionym wdzianku - błotnej panierce od uszu do ogona. Wyszorowałyśmy się i w terenik na oklep. Missi jako nieproszony gość też się z nami wybrała, co wcale nie było nam na ręke, bo niemiłosiernie młoda nam przeszkadzała, a to wchodząc w Tajge, a to galopując sobie obok nas brykając, w końcu i Tajgulcowi się udzielił ten 'szalony' klimacik i gdy tylko przeszłyśmy do kłusa, zaczęła sobie radośnie strzelać baranki.. Wszystko do opanowania tylko moja biedna noga nie wytrzymała, więc głównie stępem sobie szłyśmy. Po półgodzinnym terenie weszłyśmy jeszcze na pięć minut na ujeżdżalnie, wjechałyśmy dwoma nogami na a'la podest (dumna jestem z konia!) i zdjęłam ogłowie, zrobiłyśmy trochę ustępowań, powyginałyśmy szyjkę i konik z powrotem powędrował na pastwisko. Generalnie zadowolona jestem z dzisiejszej 'pracy' z Tajgunią, bo udało się wszystko zakończyć pozytywnie :)