Kolejny raz. . . może tym razem to będzie właśnie to. . . może teraz mi się uda...
Wielkie i płonne nadzieje .
Wszechogarniające uczucie spokoju,to mnie pociesza. Próbuję nie popełnić tych samych błędów. . . próbuję.
Dam radę,albo może i nie. . . .co będzie to będzie.
Czasem wydaje mi sie że nie mam już na to wszystko siły. . . Jestem wykończona tą ciągłą walką,poszukiwaniem czegoś co nie istnieje.
Ale tym razem musi istnieć. Spokojnie. Powoli. Namaluję coś co będzie tylko moje, mój życiowy twór.
Mój wzrok zawieszony na jednym punkcie,wyszczególnia wszystkie drobiazgi. . . Ale nie wychwytuję żadnych skaz, przecież twory idealne nie mają skaz. Tylko ktoś taki jak ja jest skażony.
Jeśli to co czuję jest prawdziwe, to chce iść w tym kierunku daleko, za horyzont. . . Tam gdzie nie ma nic. Tylko jeden punkt,na którym mój wzrok spocznie i da sobie wytchnienie.
Czasem wydaje mi sie że to ja jestem tym punktem na którym spoczywa inny wzrok, obcy, a jednak tak bliski i potrzebny.
Wtedy zawężam pole widzenia i z obserwatora zmieniam się w obserwowanego.
Tylko musze przemyśleć to i owo. Tak żebym ie zachłysnęła się tym nowym powiewem. . . Nie wiem skąd przyszedł. Chyba jak zawsze. . . znikąd. . .
Wszystko się ułoży. . . jakoś. . . kiedyś. . . na pewno.