Znów wyrywa mi się z gardła przeraźliwy krzyk bólu, gdy słyszę wszystkie to słowa zapisane w pamięci na nowo. Przecież wiesz, że mogliśmy być i trwać niezmiennie. Zupełnie nie podobni do lata, zimy czy jesieni. Mogliśmy, a nawet przecież chciałeś być moim nigdy nie roztapiąjącym się śniegiem, czy listkiem który nie spada z drzewa i nie więdnącym kwiatkiem. Żartowałeś, że przecież oświadczysz mi się pewnego dnia i wtedy już zawsze będziemy razem. A teraz co?
Jestem jak więdnący bezsilnie kwiat róży. Moje palce jeszcze jakoś się trzymają, a ostre paznokcie ranią jak kolce. Mimo to kolejny raz przestaję oddychać i płoną mi płuca z wysiłku. Usychają moje powieki po bezsennych nocach i wyczerpana człapię z miejsca na miejsce. Moje serce już nie bije jak kiedyś. Właściwie przestało chcieć rozlewać słodki smak miodu i woń nie kończącej się nadziei.
Tego już nie ma. Została pustka w oknie i obite ściany. Zostały rany w sercu i dziury w poduszkach po Twoich dłoniach i palcach.
Użytkownik szejnn
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.