Składam pocałunek na wargach historii i moich marzeń. Płonę z zachwytu na myśl o każdej z chwil bujającej się na jednej z drewnianych ławek powieszonych na klonie w parku. Moje palce próbują przewracać kartki ze zbyt wielkim zaangażowaniem, kalecząc wciąż miękkie opuszki życia. Słońce uśmiecha się do mnie wielkimi oczami i błaga bym choć na chwilę się zatrzymała, oparła o barierkę kamiennych schodów, po których wciąż wchodzę, i schodzę. Wspomnienia wciąż chcą zadawać niewygodne pytania i ciągać za włosy jak mali chłopcy w szkole podstawowej. I tkwię tutaj. Zasypana milionem liczb i słów. Dobijają się do mnie drzwiami i oknami wszystkie zwiędłe liście, i każdy dmuchawiec, który w pewnym momencie
musiał umrzeć.
Chcę, ale gubią mi się słowa i zapominam jak ułożyć w całość większość liter. Pragnę, ale wszystkie palce mi kołowacieją i nogi stają się miękkie jak z waty. Moje ramiona i biodra płoną każdym oddechem powietrza skupionego wokół Ciebie. Czuję jak przesuwają się opuszki palców po miękkich falbankach mej sukienki i nagle żałuję, że mam ją na sobie. Boję się, że to ostatni z Twoich dotyków. Chcę więcej i znów przypominam sobie o materiale oplatającym moje biodra. Znów znajduję granicę między Twoim i swoim ciałem. Pragnienie wypływa z każdej komórki mego ciała. Serce podpowiada mi, że
granica jest zbyt wielka.
Użytkownik szejnn
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.