Przedstawiam Wam Lucky'ego (jak dla mnie i tak to jest po prostu Charlie).
Jest nowym mieszkancem i wlasnie zajal moje lozko.
moj dywan pachnie jego siuskami. pokochanie go zajelo mi 3 sekundy. nie odkocham.
happysadowy koncert szumi mi. i kto by pomyslal, ze wpadne na dno.
tak, nie ma co ratowac, antyklina-synklina i tak w kolko. ale ja w te tendencje wzrostowe nie wierze.
przydalby sie jakis music bar 9. albo jakas grecja taka goraca. moje 2 swinki.
maaaasa pomaranczy i arbuz. i czy to wiele?
podobno zadam wszystkiego. najwiekszych rzeczy! nie ciesze sie z blachostek, nie ma czlowieka cierpliwego na moje zachowanie, (nad)wrazliwosc, wymysly. stawiam pod sciana.
a moze po prostu chce milosci? domu? odrobiny spokoju, oddechu? to tak drogo kosztuje?
za drogo. jestem zla.
boli serce. dzis otrzymalam dokumenty, wyrok smierci. nigdy ich nie mialam w rekach.
wyrok brzmi tetniak przegrody miedzyprzedsionkowej o podstawie 24,3 mm i wychyleniu 5,7 mm.
ile mam czasu?
dobranoc kochani ktorzy nie wiecie ile znaczycie. cisza.