2 lata 2 miesiace i 2 dni temu fruwalam ze szczescia.
dzisiaj zgasly resztki nadziei.
za zakretem zniknelo moje szczescie, a ja patrzylam jak odchodzi, jak nie odwraca sie, jak staje sie mniejsze, dalej...
stalam wryta, wiatr mi spekal usta, ale nie mialam juz sily podbiec kolejny raz
zniknelo. a ja pomyslalam ze chce umrzec. i chce. bo bez tego nie ma mnie
stalam jeszcze chwile..i tlumilam chec wtulenia sie w cokolwiek co Jego. skurwysynsko zle. tak nie bylo
lzy nie zamarzaja w -10, serce tak
czas pozwolic innym na szczescie. jak ktos mogl sie 'wpakowac' w cokolwiek ze mna. w koncu sa inni, ktorzy zostana na cale zycie, tzw idealy. juz niczego nie chce, stracilam. traktuje te dni jako pozegnanie
a mowiles kiedys ze pojedziemy do Las Vegas. wolalabym do Zadupia za 50 lat. ale razem
~maleńka.
Ręce mam teraz bardziej spokojne
Do miasta już tak się nie rwę
Wciąż lubię wiatr i trochę czytam
Myślę o śmierci, zanim zasnę
Bo to jest, być może, powrót
Jestem wciąż niejasna, niesyta
Nic już nie wiem, nie pytam prawie
I tylko ten stuk, ten stukot w głowie
Kto tam u ciebie jest ?
Kto tam jest ?
tesknie choc wiem nie powinienem zostałem sam jak stoje z rozsznurowanymi butami
mam pelen sloik slonych wspomnien o Tobie o Tobie... pelen sloik wspomnien o Tobie.
fisz-sznurowadla.