Dziwne jak wszystko w momenie potrafi sie pochrzanic... Niby okey, fajnie i spoko, ale teraz mam coraz więcej obaw. Totalne niogarnięcie, metlik i natłok myśli. A analizowanie pewnych zachowań i gdybanie i tak nic nie wnosi do sprawy. Do tego dochodzi tzw. presja otoczenia. i co? i zaczyna sie wszystko chrzanić. no cóz... zycie.
Kurde, brak motywacji i chęci do jakichkolwiek zajęć jest dobijajaca. Chyba wreszcie tak naprawde zrozumialam co to znaczy typowa "zawiecha" . Wyjebka przez calutki dzień na wszystko i wszystkich. I niby ma byc lepiej. I musi być lepiej bo w końcu kieys trzeba sie wreszcie ogarnąc ... Ale jakoś tego nie widze. Wszystko mam zreszta na własne zyczenie i swoja głupote, bo najpierw sie cos zrobi, a dopiero pózniej przemysli tak na serio. do tego jeszcze cały wczorajszy srednio udany wypad. Nie wiem. Nie rozumiem. Nie ogarniam. no Rzeeeż... wszystkiego sie odniechciewa po prostu. Nie tak to sobie ednak wszystko wyobrazałam. Całe to zamieszanie nie wiadomo o co. i teraz cos czuje ze sie wszystko posypie. nie bedzie jak dawniej. takze spoko.
Miło było jednak pogadac i potańczyc, dowiedziec sie nowych rzeczy na swój temat i nie tylko, powspominac, no dziekuje :*