Nigdy nie wierzylam w przyjazn miedzy ludzmi, wydawalo mi sie to niepojeta abstrakcja, dlaczego?
Byc moze z wlasnych obserwacji, lub ( albo i ) przez zyciowe doswiadczenie?
W moim zyciu jeszcze nie pojawila sie osoba,na ktorej bym sie nie zawiodla.
Nawet moi najblizsi czasem bywaja wobec mnie tacy zobojetniali.
Rzucajac bezmyslnie slowa, ktore tkwia dosc dlugo w mojej glowie...
Zawsze gdy jestem z kims w dobrych relacjach musi sie cos spieprzyc.
Ni z ta, ni z owa... pstryk i ,,przyjaciela" nie ma.
(Dlatego wole nie przyzwyczajac sie do ludzi)
Czesto wtedy bywa tak, ze jestem zla...
zla na siebie, gdyz w takich relacjach bywam zdolna bardzo komus zaufac
nie zwazajac na to co bedzie potem...
Czy to jest moja naiwnosc? Czy moze niezdolnosc wybierania sobie znajomych?
Chyba zaczynam zalowac pewnych slow, i sytuacji.
Z kazdym dniem spedzonym w terazniejszym otoczeniu
Narasta moja niechec do interakcji ze swiatem.
Lekko aspoleczne nastawienie, ale coz... lubie je.
Jakby nie patrzec wynikaja z tego pewne plusy...
Inni zdjęcia: A ja 0o0ointhedark0o0oWiciokrzew na pięknym niebie :) halinamRóże nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24