Nigdy aż tak bardzo nie - nie chciało mi się wstawać z łóźka...
I właściwie nie było tak źle, dopóki dziś nie wróciłam ze zbiórki, której nie było i ze zbiórki o której sie nie mówi, że była =)
W chwili obecnej najzwyczajniej jestem bezpowodowo (?) zażenowana światem.
Mam ochotę pojechać do jakiś dziwnych Skierniewic, najlepiej na długo i pooddychać troche inaczej nieświeżym powietrzem.
Czas nadziei się zaczyna. Otworzę próbę na naramiennik wędrowniczy (podejście drugie). Ciekawe co z tego wyjdzie.
Zaczęłam jazdy. No cóż, sobą też jestem zażenowana.
I błędami na matematyce. I głupią ideologiczną przyszłością.
I nie-porannym wstaawaniem, nie-pisaniem. Taką durną egzystencją.
...a już było tak dobrze
man-mystery
"-Kochanie wygrałaś w totka.
-co?
-gówno."