W sumie tak długo mnie tu nie było, że nawet nie wiem co napisać.
Od czego zacząć.
Tyle się działo.
W październiku musiałam lecieć do Polski z 3 miesięcznym dzieckiem ale było warto.
Odwiedziliśmy wielu lekarzy. Wiele badań za nami. Ale w końcu wiemy co jest grane i jak postępować.
Łatwo nie było...wiele zmartwień, ciągła troska, stres i wylane przeze mnie łzy.
Ale teraz już jest dobrze. No prawie dobrze.
Antoś rozwija się dobrze. Jest kochanym, pogodnym i roześmianym dzieckiem.
Daje Nam ogrom radości i miłości każdego dnia.
A skaza białkowa to nie koniec świata! :-)