Już prawie w pół do czwartej. Jak przystało na bezsenną noc, dla zabicia czasu odwiedzam photobloga. Sen z pewnością nie byłby głupim pomysłem, jednak ryzyko późnej pobudki jest za wysokie, biorąc pod uwagę mój talent, lenistwo, oraz plany na nadchodzący dzień. Wakacje minęły jak ręką odjął, pamiętam ich początki w Zaorzu, jakby to było wczoraj. Słońca dużo nie zobaczyłam w ciągu tego lata, ale nie rozpaczam. W upałach działam najgorzej. Tym razem znalazłam jakąś równowagę między bieganiem od jednego spotkania do kolejnego, a słodkim lenistwem w domowym zaciszu. Nudno nie było na pewno, a kilka wydarzeń zapadnie mi cholernie głęboko w pamięci. Cieszy mnie, że obecnie jestem w takiej, a nie innej pozycji i wszystko jest na swoim miejscu (z kilkoma wyjątkami). Chmielno City zaliczone, niestety, tylko dwa razy. Najpierw Arktyka, potem Afryka. Mimo wszystko, sympatycznie i przyjemnie. W jakiś wrześniowy weekend muszę tam wrócić, koniecznie. W Oliwie zawitałam tylko raz, ale taki solidny. Mimo popieprzenia planów o 180 stopni, chętnie bym to powtórzyła. Jak tak teraz patrzę, dużo sobie w te wakacje nie podróżowałam. Poza wcześniej wymienionymi, został obóz. Muszę przyznać, byłam bardzo sceptycznie nastawiona, przez zmiany wprowadzone od tego roku, ale niesłusznie. Inaczej niż zwykle, mimo to epicko. Wesoły domek numer piętnaście, w którym zawsze było za głośno. Brud, smród i żarcie, hektolitry potu wylane na treningach i wszystkie nasze domkowe sprawy, o których pisanie nie ma najmniejszego sensu. W rytmach soundtrack-u z Pacmana- dałyśmy, kurczę, radę!
No, ale co za dużo, to niezdrowo. Mi osobiście te dwa miesiące wystarczyły. Czuję się zregenerowana i zwarta do roboty. Poniekąd, nawet mam ochotę na tą znienawidzoną szkołę. Może świadczy to o jakimś upośledzeniu lub brakach umysłowych, ale początki nie są przecież takie złe. Już za miesiąc będę płakać i modlić się o nadejście wolnego, ale póki mam motywację, postaram się ją spożytkować. Kupowanie książek, zeszytów i innych pierdół, czyli najlepsza część startowania ze szkołą, zaliczona. Kilka godzin w bałtyckiej, które w rezultatach przyniosło mi trzymający się do tej pory ból lewego kolana, oraz trochę nowych szmatek, też można odchaczyć na liście. Mam już wszystko czego trzeba, włącznie z dobrym humorem, więc- szkoło, witaj, póki mi się chce!;D
Dziękuję wszystkim, którzy uczynili te wakacje lepszymi od zeszłorocznych i gorszymi od kolejnych:)